14 paź 2009

Wieczory liryczne

fot. Renata Plaga

Powinnam coś o moim wieczorze poetyckim napisać. Pierwszy raz życiu uczestniczyłam w czytaniu poezji. Na zachodzie to modne i popularne, ale u nas jeszcze nie. Bardzo mi się podobali poeci i poetki. Byli nieśmiali, delikatni, lekko wycofani, ale za scenie..., proszę Państwa, to dopiero był show. Anita Balejko, pracująca pół życia dla Boston Consulting Group, poetka, malarka, matka i żona, w dodatku spełniona... . Jak to się ma do stereotypu artysty bez kontaktu z rzeczywistością, a ni jak. Był też inny poeta Marcin Cecko, wygłaszał prowokacyjne manifesty o życiu i sztuce, aktualnie pisze Odyseje... szerokiej drogi Marcinie☺ Był też Michael Haeflinger, nowojorczyk mieszkający aktualnie w Berlinie. Ten wyglądał jak prawdziwy intelektualista z Manhattanu, delikatne spojrzenie za stylowych okularków. Cudo!. Po zwyczajowym godzinnym opóźnieniu, zaczęło się, Karma ludzi pełna, a ja oczywiście nie byłam w stanie wydukać ani kawałka wierszyka. Poradziłam sobie inaczej, jak to Mateusz Pospieszalski skomentował: poszłaś po najmniejszej linii oporu i nacisnęłaś ENTER. Tak, potem już tylko obrazki Sikorki, moje teksty i muzyka Cezarego. Tak oto KOBIETA po raz 10 zaistniała w przestrzeni publicznej. Jak zawsze poruszyła, zainspirowała, itd. Fajnie jest być poetą, tak trochę bardziej się widzi i czuję. Czasem trochę niełatwo wytrzymać w konwencjonalnych interakcjach, ale prawdziwi poeci unikają ich z klasą.