3 sie 2010

Azja czy Europa

Fot. Renata Plaga

W Europie dobrze jest. No może nie wszędzie tak samo dobrze i nie każdemu. Unia ma swoje plusy. Wsiadasz w pociąg w Brukseli i za 2 godziny jesteś w Amsterdamie i nikt nie pyta po co i dlaczego. Brak granic to niewątpliwy benefit tej całej zabawy z unijną integracją. Od dusznych i dopieszczonych secesyjnych uliczek zawsze wolałam bezkres azjatyckiego stepu. Ale czasami może być inaczej, w końcu są wakacje. Amsterdam jest piękny, kolorowy, oddycha. Holendrzy fascynują jak można zrobili sobie Wenecję na Północy. Morzu wyrwali kawałki lądu (poldery) odsolili i pasą tam owce. Przesiedli się na rowery skutecznie, a na duże auta patrzą z pogardą... pewnie dlatego że jeżdżą nimi głównie niemieccy turyści. Uatrakcyjnili swoją płaską rzeczywistość. Morze Północne jest cieplejsze od Bałtyku, ma silniejsze fale i głośniej skrzeczą mewy. Wszędzie jest czysto, można w każdy zakątek wygodnie wjechać rowerem, pełen relaks!!! Uwielbiam i Sopot i Hel i moje Sasino i Holandia i Polska nadmorska ma swój urok, choć nieco inny. Ale gdyby tak... móc się obudzić w Karwii i nie słyszeć tam gokardów o 7 rano, nie wąchać smrodu spalonej frytury, nie przebijać się przez stragany plastikowej chińszczyzny, nie słuchać disco relaksu na 1000 decybeli zewsząd, nie natykać się co chwila na rozwszeszczane hordy pijanych nastolatków... nie potykać się o plastikowe grające zabawki, którymi rodzice chcą uatrakcyjnić dzieciom nadmorskie wakacje. Nuda nad morzem jest piękna, ale polscy turyści nie wiedzieć czemu wolą te bardziej ,,wyrafinowane” atrakcje.