14 kwi 2010

Polskie przypadłości

Jan Matejko

,,Nie miała baba kłopotu kupiła sobie prosie”... albo zawodowy kurs sommelierski WSET-u. Miało być winnie, z lekkością i pasją. Ale... trudno tak, gdy dookoła żałoba narodowa. Wypadek losowy lub nie, bez wątpienia szokujący. W sobotę rano, faktycznie przeżyłam traumę. Ale dalsze nakręcanie się, wyłączanie z rzeczywiści by ,,pożałobić”, nie w mojej naturze. Jako zawodowa ,,płaczka” nie zarobiłabym grosza.
,,Tragedia narodowa”, ,,Zginęła elita...”, ,,Jeśli nie Wawel to może Piramidy”. Temat Smoleńska ogniskuje uwagę mediów. Bardziej na poważnie, przychylnych Prezydentowi i trochę groteskowo tych nieprzychylnych. Jedni i drudzy mają pełne ręce roboty.
Polacy lepiej czują się w sytuacjach ekstremalnych, niż normalnych. W 1410 (Wielka data zwycięstwa Polski i Litwy nad Zakonem Krzyżackim), zjednoczyli się, by dać łupnia najpotężniejszemu wówczas w Europie Rycerstwu. Wielki Narodowy Sukces!!! i... chyba porażka, przez 100 lat, zwycięstwo nie skonsumowane. A brać co było, bo Bracia Zakonni grabili co się dało, w imię Najświętszej rzecz jasna. Hołd Pruski w 1525 dopiero sformalizował cokolwiek. Pragmatyki logicznej w tym nie ma.
Może Polacy wiedzą jak się bić, bardziej niż jak żyć...
Tragedia Smoleńska - zbiorowa forma katharsis? Jedni już się cieszą, że przyjdzie nowe. Inni nigdy nie pogodzą się ze stratą. Cóż dodać... the better future we create in a present moment...