26 paź 2009

Duuuże ZERO!

fot. Renata Plaga

Nie chcę recenzować nowego filmu Pawła Borowskiego: ,,Zero", bo tych jest wysyp, a film wart obejrzenia!. I bynajmniej nie dlatego, że zaskakuje formą: ,,wielością wątków”, brakiem pierwszego i drugiego planu, ,,,głównego bohatera”. ZERO zostaje w środku, jak życzył był sobie Boro, na premierze: ,,Chciałbym, żeby ten film nie pozostał tylko na taśmie filmowej”. Na pewno żyje poza nią :) Dynamiczne ujęcia, kontrasty warszawskiej Woli: tej lumpenproletariackiej i tej nowej szklanej, luksusowej. To nie przypadkowe, bo te dwa światy przenikają się wzajemnie, w sposób naturalny w życiu i mistrzowsko w filmie. ZERO jest ,,ładnie” nakręcone, malarskie, jak na gościa po ,,akademii stukniętych” przystało (tak Paweł lubił mówić o sobie, zapytany, jakie studia skończył, jest absolwentem ASP). ZERO jest porównywany z Altmanowskim ,,Na skróty”, bo ,,wiele wątków naraz”, szkoda, że nie z ostatnim filmem Piotra Łazarkiewicza: 0_1_0, tytuł podobny. Tu akurat analogia występuje, w oddaniu ducha naszych czasów: niepewności, pogubienia, alienacji. Współcześni żyją uwięzieni w społecznych rolach. Wpasowani w ciasne schematy, mierzą świat poprzez pieniądz, strasznie to zubożające. Status majątkowy albo zawodowy określa człowieka i co dalej. U Bora na ekranie, nobliwa Pani doktor, kupuje usługi seksualne od studenta na dorobku. Szlachetny założyciel fundacji pomaga ,,niczyim” dzieciom, przy okazji kręci z nimi pornole, itd. Pomieszana ta rzeczywistość jak wieża Babel.
Moja wspólniczka wpadła na manicure, a tam manicurzystka, elegancka z wierzchu, częstuje ją tekstem: ,,proszę sobie wyobrazić, że moja klientka musiała obierać ziemniaki, wyobraża pani to sobie... obierała ziemniaki...”. Zapytałabym retorycznie... A skąd ona..., taka popierdolona...? ,,Retoryczna" odpowiedź: pewnie z urodzenia..., bo wykształcić się chyba jeszcze nie zdążyła. Żyjemy naprawdę w dziwnych czasach!