9 lis 2009

Listopadowe związki

fot. Renata Plaga

Związki intymne to angażujący temat. Zwłaszcza te damsko-męskie, o wariancjach męsko-męskie i damsko-damsko niewiele wiem. Rządzą się pewnie innymi prawami i są nie mniej interesujące.
Po co nam związki i jak je budować. Czy lepsze są bardziej formalne czy mniej. A w ogóle kiedy jest się już w związku, a kiedy jeszcze nie. Te i podobne pytania zapełniają rubryki psychologicznych poradników. O związkach czyta się w prasie, rozmawia z księdzem, rodzicami, przyjacielem. Paradoksalnie absorbują bardziej niż polityka. Bo nas dotyczą realnie. Albo jesteśmy w związku i coś w nim uwiera, albo szukamy związku, czasem nawet desperacko. Jest też opcja trzecia, zamykamy się z kotem, bo po ostatnim mamy już dość.
Za oknem plucha i tęsknimy za ciepłem i bliskością. Czasami wystarczy dobra książka. Polecam dobrze napisane biografie z czerwonym gęstym winem (ostatnio Chile się poprawiło, nie skąpią już na beczki dębowe i dodają łagodniejsze garbniki).
Jako wrażliwiec bardzo przeżywam moje związki. Lekkie z wyrachowania mnie jakoś nie obchodzą. W prawdziwie bliskich związkach dużo można przeżyć pięknego, ale i bolesnego. To ryzyko bliskości. Kiedy się myśli o związku z drugim człowiekiem, warto pomyśleć o sobie. Czy jetem kompletny/a jako człowiek, czy nie szukam protezy lub uciekam przed samotnością. Kiedy już nasza wewnętrzna przestrzeń jest pełna, wtedy możemy dojrzale dzielić się nią z drugą osobą. I wtedy to nawet nieleżakowane w dębie Chile smakuje prawdziwą głębią.
Pięknie napisał Stasiuk w jedynym z wywiadów w Gazecie Wyborczej: ,,życzę mojej córce by była w takim związku na maxa, w którym maksymalnie rozwija się jej potencjał duchowy, intelektualny, społeczny...”
Cóż mogę dodać, tego i sobie i wszystkim życzę!