28 kwi 2011

Na zawsze czy na teraz

fot. Tomek Sikora

Forever or for now... Wyobraźmy sobie, że nie ma ma przyszlości. Wszystko jest ,,na teraz".
Nie ma gwarancji, że cokolwiek zaczęte w danym momencie kontynuowane będzie.
Niewygodnie... nic nie jest pewne. Trzeba być czujnym. Wciąż wybierać, szukać, świadomie rezygnować. Masakra!
Ale taka właśnie jest wolność. A właściwie to niewygodne jej brzemię. Ciągła niepewność i odpowiedzialność. I nieskończona wielość opcji wyboru. Niektórzy nie lubią wolności za to. Uciekają w rutynę. Ta pozwala cokolwiek przewidzieć. Inni lubią mieć życie pod kontrolą. Choć życie pokazuje im, że nie wszytko w życiu da się kontrolować.
I całe szczęście, bo co by to było za życie. Dbamy o to, co możemy stracić, co jest limitowane, niedostępne. Ta zasada rządzi w relacjach. Kiedy wiem że spędzę z kimś całe życie, czy będę dbać o jakość tej relacji. Dopieszczać każdy jej moment. Celebrować z pełnymi ustami. A może obciążenie jakiejkolwiek sytuacji, że jest dana na zawsze zabija ją na wejściu.
Tak wiele par po pięciu latach małżeństwa lub narzeczeństwa nie ma o czym rozmawiać, bo może założyli że ,,to już na zawsze”...
Pewne jest to, że nic nie jest pewne. I lepiej uznać ten fakt. Szukając iluzji pewności można się pogubić.