fot. Tomek Sikora
Forever or for now... Wyobraźmy sobie, że nie ma ma przyszlości. Wszystko jest ,,na teraz".
Nie ma gwarancji, że cokolwiek zaczęte w danym momencie kontynuowane będzie.
Niewygodnie... nic nie jest pewne. Trzeba być czujnym. Wciąż wybierać, szukać, świadomie rezygnować. Masakra!
Ale taka właśnie jest wolność. A właściwie to niewygodne jej brzemię. Ciągła niepewność i odpowiedzialność. I nieskończona wielość opcji wyboru. Niektórzy nie lubią wolności za to. Uciekają w rutynę. Ta pozwala cokolwiek przewidzieć. Inni lubią mieć życie pod kontrolą. Choć życie pokazuje im, że nie wszytko w życiu da się kontrolować.
I całe szczęście, bo co by to było za życie. Dbamy o to, co możemy stracić, co jest limitowane, niedostępne. Ta zasada rządzi w relacjach. Kiedy wiem że spędzę z kimś całe życie, czy będę dbać o jakość tej relacji. Dopieszczać każdy jej moment. Celebrować z pełnymi ustami. A może obciążenie jakiejkolwiek sytuacji, że jest dana na zawsze zabija ją na wejściu.
Tak wiele par po pięciu latach małżeństwa lub narzeczeństwa nie ma o czym rozmawiać, bo może założyli że ,,to już na zawsze”...
Pewne jest to, że nic nie jest pewne. I lepiej uznać ten fakt. Szukając iluzji pewności można się pogubić.
28 kwi 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)