25 wrz 2009

Jestem wellness!

fot. Krzysztof Miller

Mam pozytywne nastawienie do świata, choć zęby bolą, kiedy widzę jego absurdy. Na szczęście moje wkurwienia są typowo burzowe. Gwałtowne, mocne i już. Niezmiennie przejawiam sympatię do ludzi.
Od kilku miesięcy wraz z moją wspólniczką ciężko pracujemy w wellnessie, a właściwie w corporate-wellnessie. Filozofia wellness to piękna idea: życie w harmonii, dobrostanie, pełni. Niestety, takie wellness samo z siebie się nie bierze, wymaga, pracy nad sobą, uwagi i konsekwencji. Wellnesss na codzień, gdy spędza się 10 godzin w klimatyzowanym biurze, to nie taka prosta sprawa. Sprzedajemy korporacjom narzędzia do dbania o pracowników. Warte inwestycji, bo zdrowy i panujący nad emocjami pracownik to kapitał bezcenny. Jasno myśli, wie dokąd zmierza, nie wypala się szybko. Ale czy o to chodzi w biznesie, czy tam potrzeba mądrych i świadomych menadżerów. W kryzysie wymienia się ich tańszymi tabelkowcami. Tacy, żadnej wartości dodanej nie wniosą, ale bezrefleksyjnie policzą i skontrolują. Ostatnio obejrzałam dokument ,,Zaróbmy jeszcze więcej”, w reżyserii Erwina Wagenhofera. To chłodna refleksja nad systemem ekonomicznych zależności. Funkcjonujemy w nim wszyscy i zasilamy każdym codziennym konsumenckim wyborem. Podziękowałam losowi, że nie pracuje w kamieniołomach za 50 eurocentów dziennie. Swoją drogą, strasznie pechowi goście, skoro się w tej Afryce urodzili.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz