10 wrz 2009

Pomidory z gruntu dobre

fot. Renata Plaga

Warto dać chwilę uwagi pomidorom, wcale nie dlatego, że są źródłem potasu i znerwicowanych, albo tych na kacu stawiają na nogi. Latem pochłaniam je namiętnie i te smażone, i te zielone. Pomidory, te słodkie są z gruntu i nie błyszczą, nikt ich nie foliuje, rosną swobodnie, bez nadmiernej ingerencji chemicznego opryskiwacza. O dziwo mniej kosztują w sklepie, bo nie są ładne: równe w kształcie i kolorze.
Kiedyś na bazarku pani wyłożyła nieśmiało ,,pomidory z własnej hodowli” miały kolory przeróżne, w plamki, ciapki, paski, totalna psychodelia. Ciekawość zwyciężyła, kupiłam, były słodkie, pachniały. Przyszłam po następne kilo, ale już nie było.
Rzeczy autentyczne, prawdziwe, są z gruntu dobre. Nie znaczy, że mają perfekcyjne kształty i opakowanie. Natura nie tworzy przy pomocy linijki i czujników barw.

Żyjemy w świecie iluzji perfekcji. Doskonała forma, slogany krzyczą, możesz mieć skórę włosy, duszę doskonałą. Jeszcze tylko zrób mały lifting, botoks i lobotomię.
Strasznie nudno być doskonałym w doskonałym świecie, perfekcyjnym, doskonałym, przewidywalnym. Rzadko widać w nim autentyczne gesty, są starannie zapakowane w plastikowy uniform.

Istotą natury jest wzajemna koegzystencja wszystkich żywiołów, raz pomidor ma więcej wody, a raz słońca i dlatego tak się różni w wyglądzie.
Nie ma czego się bać w tej naturalnej nieprzewidywalności kształtu i koloru. Wino smakuje inaczej z każdego rocznika i niech tak zostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz