17 gru 2010

Róg obfitości

Sypnęło śniegiem, i o dziwo, tym razem nawet drogowcy nie byli zaskoczeni. Aura za oknem świętom sprzyja, rozweselają migotki na ulicach. Zadłużamy się na potęgę, chociaż niech na ulicy świeci. Nowy Świat to nie Nowy York, ale swoje uroki ma.
W grudniu wszystko przyspiesza, pokończyć stare, zaplanować nowe. Trzeba się ciągle z kimś spotykać, służbowo, prywatnie i tak w kółko. Świąteczny small talk się nie zamyka.
Na mróz nie jestem odporna i ciągle muszę się czymś rozgrzewać. Marzy mi się na ulicy ciepły gar z zupą, najlepiej harirą, gorąca czekolada z cynamonem na każdym rogu, obok wino grzane pachnące goździkami...
Wiedeń ma swój grog, u nas w kawiarniach zimowe smaki kawy i ... ale jakoś ostatnio niewiele uśmiechu. Może Mikołaj coś zmieni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz