25 lip 2011

Poruszone...

fot. Renata Plaga

Bynajmniej nie o zdjęcie chodzi. Amy... jedni nazwali ją ,,talentem wszechczasów", a inni budowali publikę na jej ,,zdrugowanym" wizerunku. Tym drugim życzę powodzenia: postacie banalne i martwe.
Amy, jak na 27 lat, miała zawrotne tempo pracy. Odreagowanie nie było jej mocną stroną. Album ,,Back to Black" znalazł się w wśród 18 najlepiej sprzedających się płyt w historii muzyki.
Dostała naraz 5 statuetek Grammy. To nie była zrobiona w wytwórni laleczka. To ponadprzeciętna wrażliwość. Talent. Autentyczna we wszystkim! Nie udźwignęła tego.
Trudno być kruchym i silnym zarazem. Prawdziwy artysta to doświadcza. Czasem się rozsypuje. Potem znajduje siłę, by się złożyć. Potem ma gotowy materiał. A jak nie znajdzie, ani siły, ani materiału, anonimowo skończy w rynsztoku. Dorastałam w klimatach muzycznych. Narkotyków i alkoholu w tym środowisku nie brakowało. Widziałam jak niszczyło to wartościowych ludzi.

Ostatnio dużo się dzieje u moich bliskich, zachodzą w ciąże, wycinają raki, zmieniają pracę i żony, rzucają facetów. Sama przypadkiem zahaczyłam o szpital, bez szczególnej, racjonalnej przyczyny. Przecież zdrowo się prowadzę. Nie nadążam reagować już.
Koniec Amy... poruszył mnie. Taka ,,nieprzystosowana", a dawała tyle poezji tej codziennej, beznamiętnej prozie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz